czwartek, 6 czerwca 2013

   Czasami za szybko się poddajemy. Przekreślamy swoje możliwości, zanim spróbujemy. Dlaczego? Tak naprawdę sami siebie nie znamy. Nie wiemy, na co nas stać, co jesteśmy w stanie zrobić. Myślimy, że się nie uda, że nie ma innego wyjścia. A życie, a raczej my sami, nas zaskakuje. Bo to od nas wszystko zależy. Nie ma sensu modlić się, odprawiać tańce wokół ogniska czy prosić o pomoc babcię ze strony mamy. Trzeba liczyć tylko na siebie, starać się, ale podchodzić do wszystkiego z dystansem. Staram się nie angażować, nie wkładać we wszystko całego serca. Gdy odniosę sukces, czuję zaskoczenie i radość. Gdy poniosę porażkę nie czuję nic, bo tego się spodziewałam. Naprawdę dobre podejście, jeśli nie masz ochoty na uświadamianie sobie, jak bardzo jesteś beznadziejny.
   Może dlatego teraz właśnie czuję się (prawie)szczęśliwa.




GiGi, pamiętaj, że żyjemy tylko dla siebie. Jeśli to, co robisz, nie idzie w parze z tym, co kochasz, lepiej zmień to, zanim będzie za późno.

wtorek, 4 czerwca 2013

"Jezus Maria, nie ogarniam"

   Chciałabym się czymś przejmować. Poczuć strach, złość czy przerażenie. Dlaczego te uczucia są mi tak obce? Czuję nóż na na gardle, ale nawet fakt zbliżającej się wielkimi krokami porażki nie motywuje mnie do wzięcia się za siebie, do walki o swoje dobro. Mama niedawno wyrzuciła mi w złości, że nawet głupie robaki czy meduzy mają instynkt samozachowawczy. A jej najstarsza córka tego nie posiada. Wiem, że rodzice czują się, jakby odniesli porażkę wychowawczą.
   Ale czy moje priorytety muszą być jak Twoje?